Krzysztof Meyer− doktor honoris causa
Autor: Mirosław Grusiewicz
26 czerwca 2025 r. w Auli Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie prof. Krzysztof Meyer za „wybitne osiągnięcia artystyczne i naukowe oraz kształtowanie współczesnej kultury muzycznej w Polsce i na całym świecie” otrzymał tytuł doktora honoris causa. Był to 92. tytuł honorowego doktora przyznany przez tę uczelnię i, co ciekawe, po raz pierwszy nadany osobie związanej z muzyką.
Promotorem doktoratu była prof. dr hab. Urszula Bobryk z Instytutu Muzyki UMCS, a recenzentką – prof. dr hab. Magdalena Dziadek z Instytutu Muzykologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uroczystości przewodniczył rektor UMCS prof. dr hab. Radosław Dobrowolski. Podczas wydarzenia obecni byli bliscy prof. Meyera, w tym żona Danuta Gwizdalanka, a także przedstawiciele świata nauki, muzyki, kultury i sztuki.
Akt uroczystej promocji doktorskiej, zgodnie ze zwyczajem akademickim, rozpoczęła laudacja. Wygłosiła ją prof. Urszula Bobryk, w jej ramach przedstawiła i scharakteryzowała dorobek kompozytora, powiedziała m.in.:
Gdy słuchamy jego muzyki, słyszymy, co i jak do nas mówi, czujemy bicie własnego serca. Czujemy, że w ich tworzenie kompozytor zaangażował niesłychaną wiedzę i energię, uzyskując perfekcyjny obraz dzieła, w którym wszystko musiało znaleźć się na swoim miejscu, w odpowiednim punkcie i momencie, z całą naturalnością, bez wrażenia przymusu.
Następnie prof. Meyer wygłosił wykład pt. Samotność kompozytora. Między kanonem a eksperymentem, w którym skupił się głównie na refleksjach dotyczących sztuki awangardowej, modernistycznej, jaka zdominowała twórczość kompozytorską w XX w. Analizował sytuację kompozytora, uwzględniając kontekst jego samotności, braku powszechnego zrozumienia, po czym porównywał tę sytuację do czasów minionych, głównie do XIX-wiecznego romantyzmu, ponadto analizował przyczyny powstania i skutki ekspansji modernizmu oraz wartości modernistycznej muzyki. Współczesną sztukę lokował między kanonem europejskich arcydzieł a eksperymentem.
Na zakończenie uroczystości odbył się koncert w wykonaniu Marty Magdaleny Lelek i Laury Kluwak-Sobolewskiej. Panie wykonały trzy rozbudowane utwory na skrzypce i fortepian Krzysztofa Meyera: Capriccio Interrotto op. 93, Misterioso op. 83 oraz Imaginary Variations op.114. Dopełnieniem tych wydarzeń był uroczysty koncert w Filharmonii im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie, który odbył się dzień później. Orkiestra FL, Chór Akademicki UMCS im. Jadwigi Czerwińskiej, wspólnie z litewskim zespołem Duodeco oraz organistą Andrzejem Białkiem wykonali pod dyrekcją Urszuli Bobryk Mszę na chór mieszany i orkiestrę Krzysztofa Meyera. Wspólnym mianownikiem obu koncertów była niezwykła precyzja, dopracowanie, perfekcja wykonawcza. Były to przemyślane interpretacje, w których nie brakowało jednak brawury i wirtuozerii, emocjonalnego przekazu. Na pewno ranga uroczystości i obecność kompozytora miały na to wpływ.
Z okazji doktoratu honoris causa wydano też broszurę o życiu i twórczości kompozytora. Korzystając z tych materiałów, jak również z Wikipedii, Culture.pl oraz Polskiego Centrum Informacji Muzycznej, przytaczam kilka najczęściej przywoływanych informacji faktograficznych. Możemy przeczytać, że Krzysztof Meyer to jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów współczesnych, teoretyk muzyki i humanista od lat związany zawodowo i artystycznie z Niemcami. Urodził się w 1943 r. w Krakowie. Od dziecka interesował się muzyką – gry na fortepianie uczył się od piątego roku życia. Studiował kompozycję i teorię muzyki w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej, najpierw u Stanisława Wiechowicza, potem – po jego śmierci – u Krzysztofa Pendereckiego. Uzyskał dyplomy z wyróżnieniem w obu tych dziedzinach. Uzupełniał wykształcenie w Paryżu i Fontainebleau, studiując m.in. u słynnej Nadii Boulanger. W latach 1966–1987 związany był z Akademią Muzyczną w Krakowie, gdzie pełnił funkcje prorektora i kierownika Katedry Teorii Muzyki. W latach 1985–1989 piastował stanowisko prezesa Związku Kompozytorów Polskich. Od 1987 do 2008 r. był profesorem w Wyższej Szkole Muzycznej w Kolonii.
Twórczość Krzysztofa Meyera obejmuje niemal wszystkie gatunki muzyczne: od oper (Cyberiada, Gracze, Klonowi bracia, Ślepy tor), przez oratorium (Stworzenie świata), msze, symfonie (9 symfonii, w tym 4 z udziałem chóru) i koncerty instrumentalne (14 koncertów, w tym na skrzypce, fortepian, flet, obój, wiolonczelę, trąbkę), po muzykę kameralną (m.in. 15 kwartetów smyczkowych) i fortepianową. Jest także autorem cenionej monografii o Dymitrze Szostakowiczu oraz współautorem wraz z żoną, Danutą Gwizdalanką, monografii Witolda Lutosławskiego.
Przywoływane uroczystości, w tym koncerty, skłoniły mnie do bliższego zapoznania się z jego muzyką. Przyznam, że poza wiedzą szkolną, iż „wielkim kompozytorem jest”, nie miałem wielu sposobności, by zaznajomić się z jego twórczością, a jest ona wyjątkowa. W kilku słowach prof. Urszula Bobryk trafnie ją podsumowała. Od siebie dodam, że artysta przede wszystkim opowiada pewne historie w sposób naturalny, jest muzycznym erudytą, intelektualistą, używa środków współczesnych, ale nie zrywa z przeszłością. Całkowicie nie odcina się od tonalności, a nawet tam, gdzie to czyni, nie łączy dźwięków dla ich kolorystycznych plam barwnych, efektów dźwiękowych, ekspresyjnych, ale świadomie operuje muzycznymi technikami obecnymi od stuleci: formą, melodią, harmonią, polifonicznym i homofonicznym zestrojem dźwięków. Meyer tworzy opowieści muzyczne przepełnione silnie oddziałującą subtelnością, jego muzyka jest nasycona detalami, wiele dzieje się tu w obrębie mikrostruktur. Daleki jest od tanich efektów. Wspaniałość tej twórczości możemy odczuć, tylko całkowicie zanurzając się w jej przestrzenie, chyba dlatego najczęściej w obiegu publicznym można usłyszeć, że jest to trudna muzyka. Krzysztof Meyer to na pewno kompozytor, który w swoim dorobku nie ma III Symfonii Góreckiego, Krzesanego Kilara, nie ma swojego Colasa Breugnona czy Trenu – Ofiarom Hiroszimy, ale jest to muzyka, po którą warto sięgać, również w szkolnictwie ogólnokształcącym. W jego dorobku oprócz wymienionych wcześniej sztandarowych dzieł znajdziemy przeuroczą Symfonię D-dur w stylu Mozarta op. 41, sympatyczne i eleganckie Concerto retro op. 39 na flet, skrzypce, wiolonczelę i klawesyn, cykl preludiów na fortepian, które przywołują Bacha i Chopina: 24 preludia na fortepian op. 43 i szereg innych miniatur na różne instrumenty. Gorąco polecam je uwadze.
fot. Michał Piłat/ UMCS