SNM

Zmiana siedziby SNM2023-10-29

więcej »

Wielkie podziękowania dla Pani Haliny2023-07-11

więcej »

Zmarł Zbigniew Ciechan2021-02-03

więcej »

zobacz wszystkie aktualności

Newsletter

Podaj nam swój e-mail, jeśli chcesz otrzymywać aktualności

Wychowanie Muzyczne » Czytelnia » Lekcje muzyki – oczekiwania i rzeczywistość

Lekcje muzyki – oczekiwania i rzeczywistość

Autor: Monika Gliwa

 

Bardzo różnie wspominam szkolną edukację i muzyka nie jest tu wyjątkiem, były chwile przyjemne i mniej sympatyczne, zajęcia ciekawe i mało interesujące. Najgorzej wspominam naukę muzyki w gimnazjum. Myślę, że na tę ocenę w pewnym zakresie ma wpływ trudny okres dorastania, dojrzewania, jakiego doświadczają wtedy dzieci. Można to w ten sposób tłumaczyć, ale jednak oczekiwałabym od szkoły, nauczycieli, że będą potrafili dotrzeć do uczniów również w okresie adolescencji.

           

Podczas  zajęć z muzyki z reguły nie było czasu, żeby o coś zapytać, nie było czasu na dyskusje, rozmowy, objaśnianie rzeczy, które nie były jasne – należało iść stale z programem i zaliczać kolejne tematy. Brakowało mi indywidualnego podejścia do ucznia, byliśmy anonimową zbiorowością, której ktoś przekazuje wiedzę. Niewątpliwie duża liczba uczniów w klasie nie sprzyjała indywidualnym wyjaśnieniom, indywidualnym kontaktom i relacjom uczeń – nauczyciel, ale to też do końca nie tłumaczy i nie usprawiedliwia stosowanych form i metod pracy.  

           

Muzyka uwalnia w ludziach niezwykłe pokłady energii, sprawia, że możemy poczuć emocje, wpływa na nasz nastrój. Od zajęć artystycznych oczekiwałabym, że przy aktywności i pracy dostarczą mi pewnej satysfakcji, radości, że będą czasem przyjemnie spędzonym, że będą też okazją do dobrej zabawy – i tego w szkole mi brakowało. My jako uczniowie tego nie mieliśmy, nie doświadczaliśmy, większość z nas chodziła na zajęcia, bo musiała, bo był to przedmiot obowiązkowy. Nauczyciel również nie wykazywał, chciałoby się rzec, fascynacji przedmiotem i takiej chęci pokazania, jak pięknym zjawiskiem jest muzyka i jak bardzo może pomóc dzieciom lepiej się poczuć, zrozumieć siebie i świat.

           

Nie lubiłam momentów oceniania, bo niby jak ocenić umiejętności artystyczne? A jeśli zrobię coś nie tak, to inni będą się śmiać, a tego przecież nikt nie chce. Wydaje mi się, że na przedmiotach artystycznych w szkole nie powinno być oceniania. Przedmioty takie jak muzyka czy plastyka powinny pokazać nam, jak można rozwinąć w sobie umiejętności muzyczne, manualne, kreatywność, inne patrzenie na świat. Moim zdaniem to powinien być główny cel tych zajęć. A my uczyliśmy się głównie pieśni patriotycznych i ludowych, w okresie świątecznym również kolęd i stale towarzyszyła nam teoria muzyki.

           

Moim zdaniem największym minusem edukacji muzycznej w polskim systemie szkolnictwa ogólnokształcącego jest nieodpowiednie podejście nauczycieli. To stwierdzenie jest wynikiem moich osobistych doświadczeń i obserwacji. I nie wiem, na ile są one zbieżne z doświadczeniami innych osób. Myślę jednak, że nie tylko mi z jakiegoś powodu lekcje muzyki kojarzą się bardziej ze stresującymi przeżyciami niż z pozytywnymi. Głównie dotyczą one oceniania uczniów i nie tylko poprzez wystawianie ocen, ale różnego rodzaju komentarze, uwagi, złośliwości. Niewłaściwe ocenianie spowodowane jest niezrozumieniem sytuacji ucznia, brakiem empatii. Częstą sytuacją, jaką obserwowałam, było karcenie uczniów za złe wykonanie zadań, a najczęstszym tego powodem był brak umiejętności, koniecznych do tego zdolności. Takie sytuacje powodowały narastanie dystansu do nauczyciela i przedmiotu, jak również wycofanie, zamknięcie się uczniów, niechęć do uczenia się muzyki. Trzeba pamiętać, i nauczyciel powinien o tym wiedzieć, że w okresie dorastania dzieci stają się bardzo krytyczne i wrażliwe na krytykę innych osób, zaczynają zastanawiać się, co pomyślą o nich inni. I w tym obszarze trzeba zachować daleko idącą delikatność i uszanować uczniów o mniejszych zdolnościach muzycznych, oni powinni tak samo dobrze czuć się na tych lekcjach jak osoby uzdolnione.   

           

Kiedyś natrafiłam na taki wpis w Internecie, który traktował o tym, że w państwach bardziej rozwiniętych trema, niechęć do publicznego muzykowania, poczucie braku umiejętności, przekonanie o byciu niewystarczająco dobrym, jest dużo większe niż np. w krajach afrykańskich czy Ameryki Południowej, a nawet rdzennych ludów Australii. Związane to może być z większym zakorzenieniem muzyki w codziennych praktykach, przenikaniem jej do wszelkich struktur życia i funkcjonowania. Muzyka i taniec w tamtych częściach świata są czymś naturalnym. Ludzie tam zamieszkujący nie zastanawiają się, czy potrafią śpiewać i jak zostaną ocenieni przez innych, po prostu to robią.

           

Podkreślam ten element, gdyż uważam, że on jest kluczowy. Brak wielu kompetencji muzycznych, umiejętności u wielu osób to wynik krytycznej szkoły, krytycznego środowiska, co powoduje niską samoocenę i niechęć do podejmowania różnych aktywności muzycznych, zniechęcenie do muzyki. Czy tak być musi? Przecież wszystkie malutkie dzieci w przedszkolach śpiewają i tańczą i nikt nie ma z tym problemu. W momencie, w którym zaczynamy dorastać, być coraz starszymi dziećmi, coraz bardziej źle się oceniamy. I zdaję sobie sprawę, że samokrytycyzm w tym wieku to naturalny proces psychologiczny, ale czy musi być tak silnie związany z muzyką, która powinna być sposobem wyrażenia siebie, źródłem ekspresji, przyjemnych doznań? 

           

W końcu uważam, że szkoła powinna docierać do dzieci z odpowiednim materiałem muzycznym. Powinien on uwzględniać dziecięce zainteresowania muzyczne, choć trochę powinno być muzyki, która dzieciom rzeczywiście się podoba. I na tej bazie można wprowadzać bardziej wartościowe treści, poszerzać doznania i doświadczenia muzyczne uczniów. Zajęcia z muzyki powinny zaciekawiać różnymi tematami, w jakiś sposób powinny inspirować do tego, aby dalej samodzielnie się rozwijać. Uważam, że na muzyce za dużo podaje się informacji encyklopedycznych, suchych, wyważonych faktów. Wielu twórców stawia się na piedestale w aureoli geniuszu i mówi się o nich w sposób wywyższający. Myślę, że dzieci i młodzież z większą chęcią zapoznałyby się z ich twórczością, gdyby poznały anegdoty, ciekawostki, niezwykłe wydarzenia z życia twórców, ich przygody i śmiesznostki. Być może warto też zapewnić dzieciom dostęp do różnych podstawowych instrumentów, aby nie musiały wszystkie jednakowo grać na flecie prostym. Dźwięki można też tworzyć ze wszystkiego. W mojej szkole nie było praktykowane tzw. body percussion, a jest to możliwość warta pokazania. Jedną z ważnych rzeczy, która według mnie powinna mieć miejsce podczas zajęć muzycznych, jest zapoznawanie się z profesjonalistami od kuchni. Czymś zupełnie normalnym powinno być zapraszanie zawodowych muzyków do szkoły na spotkania, koncerty i prelekcje, jak również odwiedzanie filharmonii, regularne uczęszczanie na koncerty. Powinnością szkoły jest przedstawienie i przybliżanie współczesnego świata, współczesnej kultury. Lekcje muzyki w znacznym zakresie powinny dotyczyć aktualnej twórczości, choćby muzyki filmowej. I z dziećmi i młodzieżą należy stale dyskutować, dzielić się wrażeniami i odczuciami. Uważam, że w przypadku zajęć artystycznych, edukacji muzycznej nauczyciel przede wszystkim powinien zaskarbić sobie przychylność uczniów. Ci powinni mu ufać i czuć, że jest on ich przyjacielem, opiekunem, że zależy mu na rozwoju każdego ucznia. Jestem przekonana, że dzięki takiemu podejściu do muzyki i do dzieci zniknąłby problem „głuchego pokolenia”, braku wrażliwości.

           

Osobiście na zajęciach muzycznych głównie poznałam teorię, ale czy w jakiś sposób poznałam istotę muzyki, czy ta teoria przybliżyła mnie do muzyki, czy sprawiła, że ją lepiej odczuwam – chyba nie. Czy lekcje muzyki były czymś ważnym w moim życiu, czy wpłynęły na moje zainteresowania, postawy… chyba nie. 

           

Wspomnę jeszcze, że mojej mamie zależało na tym, żebym chodziła do szkoły muzycznej, więc zapisała mnie na prywatne lekcje gry na flecie poprzecznym. Jednak tylko kilka miesięcy chodziłam na te dodatkowe zajęcia – nie podobały mi się, źle się czułam. Nie bardzo mi to wychodziło, nie chciałam grać na flecie poprzecznym, byłam zniechęcona do ćwiczenia na tym instrumencie. Może gdyby był to inny instrument czy też inny czas z muzyką łączyłoby mnie coś więcej niż obecnie. Ale do lekcji prywatnych nie mam zastrzeżeń, gra na instrumencie wymaga wielu ćwiczeń, pracy i tych umiejętności na pewno wszyscy nie posiądziemy. Ale uważam, że różne formy indywidualnej nauki gry na instrumentach są świetną propozycją i nie tylko dla tych, którzy chcą zostać profesjonalnymi muzykami.