SNM

Zmiana siedziby SNM2023-10-29

więcej »

Wielkie podziękowania dla Pani Haliny2023-07-11

więcej »

Zmarł Zbigniew Ciechan2021-02-03

więcej »

zobacz wszystkie aktualności

Newsletter

Podaj nam swój e-mail, jeśli chcesz otrzymywać aktualności

Wychowanie Muzyczne » Czytelnia » Magia muzyki (1). Wprowadzenie

Magia muzyki (1). Wprowadzenie

Autor: Danuta Gwizdalanka

artykuł z numeru 4/2012

 

Przyjaciółka

Pocieszycielka

Niebezpieczna uwodzicielka

Czarownica

Malarka i poetka


Śpiew (a także gra na instrumentach) nie jest konieczny ani do przeżycia (jak jedzenie i sen), ani do przetrwania gatunku (jak seks), mimo to istnienie cywilizacji pozbawionej muzyki wydaje się równie nieprawdopodobne, jak istnienie takiej, w której ludzie nie posługują się językiem. Do dziś nie natrafiono na społeczność, w której nie śpiewano by lub grano. Odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego słuchasz muzyki?” bywają rozmaite – każdy podchodzi do tego inaczej; ba! niekiedy nawet ta sama osoba inaczej odpowie w różnych sytuacjach; inne wytłumaczenia miała też każda epoka. Niezmienne jest tylko jedno: fakt, że od najdawniejszych czasów muzyka przyciąga z nieprawdopodobną siłą (aczkolwiek – jeśli słucha się jej z konieczności – to potrafi być udręką; w dalszej części ta myśl zostanie rozwinięta). Potrzebne przykłady? Proszę bardzo…

 

Przyjaciółka

Pewien XIV-wieczny francuski kronikarz odwiedził na południu Francji znajomego hrabiego. Po spotkaniu zanotował:

 

[Hrabia] przepadał za minstrelami i znał się doskonale na ich produkcji. Lubił nakazywać śpiewy wraz z improwizowanymi kontrapunktami swym dworakom, przysłuchiwać się chansons, rondom i virelais. Pozostawał zwykle około dwóch godzin przy stole, by z ciekawością oglądać dziwne intermezza, a skoro się nimi nacieszył, rozkazywał je powtarzać przy stołach przeznaczonych dla rycerzy i giermków (Lipka 2005, 52).

 

Przykładowe nagranie:

Raimbaut de Vaqueiras, Kalenda maya (fragment),

lub utwór anonimowego kompozytora Rex (fragment),

lub pieśń anonimowego trubadura Al’entrada del temps clar (fragment),

lub wybrany utwór Guillaume’a de Machauta

 

Szukaj w Internecie: na YouTube hasło Machaut + ballade; Machaut + virelai; Machaut + rondeau.

 


Rys. 1. Średniowieczni trubadurzy (minnesingerzy). Rysunek z Codex Manesse(Wielkiego śpiewnika heidelberskiego) z początku XIV wieku.

 

Innemu hrabiemu muzycznych rozkoszy dostarczał sam Wolfgang Amadeus Mozart:

 

Wczoraj (1 października 1777 roku) znowu poszedłem do hrabiego Salerna, a dzisiaj będę u niego na obiedzie. Przez ostatnie trzy dni sporo grałem, ale robiłem to chętnie. [...] Przez trzy dni improwizowałem u hrabiego Salerna różne rzeczy, wreszcie zagrałem dwie kasacje dla hrabiny oraz Finalmusik z końcowym rondem. Nie wyobraża sobie papa, jak wielka była radość pana hrabiego, który rozumie muzykę. Przez cały czas wołał „bravo!”, gdy tymczasem inni panowie zażywali tabaki, wycierali nos, przepłukiwali gardło i gawędzili... (List do ojca napisany w Monachium, 2 października 1777; cyt. za.: Mozart 1991, 150)

 

Przykładowe nagranie:

W. A. Mozart, Wariacje Ah! Vous dirai-je, maman KV 265 (fragment).

Szukaj w Internecie: na YouTube hasło Mozart + Ah vous; lub na www.mozart-archiv.de.

 

 


Rys. 2. Kadr z filmu Amadeusz

 

Wiele osób z kolei swoje zamiłowanie do muzyki przekładało na jej samodzielne uprawianie. Przykład z Londynu, połowa XVII wieku. Od 1 stycznia 1660 roku urzędnik królewskiej marynarki, Samuel Pepys, zaczął pisać – dzień po dniu – swój sławny dziennik. Niebagatelne miejsce zajmują w nim rozmaite wzmianki o muzyce, bowiem pan Pepys nie wyobrażał sobie życia bez muzyki i reagował na nią niezwykle emocjonalnie.

 

Byłem w teatrze królewskim, by zobaczyć Młodocianą męczennicę. Ponad wszystko na świecie podobała mi się muzyka instrumentów dętych w chwili zstępowania anioła na ziemię. Jest tak wspaniała, że mnie wprawiła w ekstazę. Porwała mnie do tego stopnia, że uczułem się chorym, jak wówczas, kiedy byłem zakochany w żonie mojej. Przez cały wieczór w domu nie mogłem o niczem innem myśleć, a i w ciągu nocy nie zdołałem otrząsnąć się z wrażenia. Nie przypuszczam, by muzyka oddziaływała w tak silnym stopniu na czyjąś duszę, poza moją.

 

Przykładowe nagranie:

 Marc-Antoine Charpentier, Prelude (fragment z płyty DUX Barokowe qui pro quo)

lub In te Domine speravi z Te Deum.

Szukaj w Internecie: na YouTube hasło Charpentier + Prelude

 

 


Rys. 3. Koncert podczas zaślubin Józefa II i Elżbiety Parmy, obraz Martina van Meytensa II z 1760 roku.  

 

Nie zawsze jednak muzyka dostarczała mu tyle radości. Pewnego dnia odwiedził znajomego, no i wtedy...

Córka Mr Turnera grała na fortepianie tak długo i w ten sposób, że mi się słabo zrobiło, odszedłem bez pożegnania, a to samo uczynili inni słuchacze, tak że nie został nikt.

 

Pan Pepys grywał, śpiewał i rozkoszował się muzyką, słuchając jej w najrozmaitszych  okolicznościach.

Soan i ja poszliśmy do tawerny. On pisał, ja zaś grałem na flażolecie i tak czekaliśmy na sporządzenie jajecznicy. Około jedenastej wieczór wyszliśmy z żoną i [służącą] Mercer do ogrodu. Śpiewaliśmy przy świetle księżyca, a sąsiedzi pootwierali okna i słuchali z wielkiem upodobaniem.

 

Muzyka towarzyszyła mu nawet w czasie podróży po morzu.

Marynarz, pijaczyna wyglądający na ordynusa pospolitego, gra na harfie w sposób tak doskonały, że może do końca życia nie usłyszę podobnej muzyki (cyt. za: Rolland1924, 22–35).

 

Relacja Pepysa to jedno z wielu świadectw na to, że i w czasach sprzed iPadów itp. grą uprzyjemniano sobie podróż. Różnica polegała tylko na tym, że tę muzykę należało sobie zapewnić „własnoręcznie”. Oto jak Karol Kurpiński opisał taką sytuację w swoim Dzienniku podróży, odnotowując pobyt w Lipsku:

Wieczorem [9 kwietnia 1823 roku] bawiliśmy się w jednym hotelu pokojową muzyką, gdzie Zellner grał na fortepianie z innymi muzykantami tria Hummla i Beethovena; bawiliśmy się dosyć dobrze aż do godziny blisko 12 (Jachimecki 1954, 32).

 

Przykładowe nagranie:

Johann Nepomuk Hummel, fragment cz. I z Tria fortepianowego Es-dur op.12 (fragment),

lub fragment z Tria na flet, wiolonczelę i fortepian A-dur op. 78 (fragment).

Szukaj w Internecie:na YouTube hasło Hummel + Piano Trio

 


Rys. 4. Wieczór muzyczny z Schubertem w wiedeńskim salonie, rysunek Juliusa Schmida z 1830 r.

 

Przytoczone fragmenty są okazją do pokazania, że muzyka zawsze sprawiała ludziom ogromną przyjemność – a bywała to muzyka w rozmaitych stylach.         

 

Czas na własne odkrycia     

 

Zadaniem dla uczniów mogłoby być wyszukanie w Internecie obrazków i muzyki pasujących do danej scenki, cytatu. Uproszczoną wersją tego zadania byłoby przyporządkowanie wybranych przez nauczyciela ilustracji i muzyki do danych opisów słownych. Można też polecić uczniom, aby do wybranych wcześniej przez nauczyciela obrazów pokazujących ludzi słuchających muzyki, od średniowiecza do XX wieku, spróbowali przyporządkować muzykę z określonego stylu epoki.

 

Pocieszycielka

 

Muzyka wpływa na nas w rozmaity sposób. Potrafi działać jak środek uspokajający, a nawet kojący ból fizyczny albo przeciwnie – pobudzający. Może wprowadzać w stan euforii lub pogrążać w melancholii. Urozmaica nudną i trudną pracę.

           

Wierszowaną pochwałę takich pożytków płynących z muzyki ułożył w połowie XVI wieku francuski poeta Joachim du Bellay:

 

Śpiewają robotnicy niechętni swej pracy

I rolnicy, jeśli bruzdy są zbyt długie,

Wędrowcy, którzy nie mogą dotrzeć do domu,

Młodzieńcy, kiedy cierpią udręki miłosne,

Żeglarze, gdy ciężko im wiosłować,

I więźniowie tęskniący do wolności[1].

           

Także w późniejszych czasach wielokrotnie wypowiadano się w podobny sposób. „Kto kocha muzykę, ten nigdy nie będzie zupełnie nieszczęśliwy” – powiedzieć miał kompozytor Franz Schubert, a Marcin Luter tak pisał do szwajcarskiego kompozytora Ludwiga Senfla, prosząc go o skomponowanie pieśni religijnej:

 

Dzięki muzyce zapomina się o gniewie [...]. Muzyka jest najskuteczniejszym balsamem, co uspokaja, rozwesela i ożywia serca tych, którzy smucą się i cierpią. Kto umie śpiewać, nie pogrąża się ani w przykrościach, ani w smutku; jest wesół i odpędza troski pieśniami[2].

             

Czas na własne odkrycia

 

„W jakich sytuacjach słuchacie muzyki? Jaki wpływ ma na was muzyka?” – warto tego typu pytania zadawać dzieciom i młodzieży. Dobrze jest wygospodarować na lekcji chwilę czasu, aby uczniowie mogli na tak postawione pytania odpowiedzieć, najlepiej w formie pisemnej, na niepodpisanych kartkach, co zagwarantuje, że wypowiedzi będą przemyślane i szczere. Tak zebrane informacje powinny stanowić podstawę do przeprowadzenia dyskusji w klasie. Ćwiczenia takie to sposób na ukazanie bogactwa znaczeń przypisywanych muzyce, uchwycenie różnorodności reakcji na muzykę i – w efekcie –podkreślenie różnorodności muzyki. Warto zwrócić uwagę, że przez kilkaset lat klasyka wypracowała wyjątkowe bogactwo ekspresji, dlatego oferuje szczególnie dużo „czarodziejskich środków muzycznych” na wszelkie wyobrażalne sytuacje i jest ona w stanie spełnić wszelkie funkcje przynależne muzyce.

 

W Internecie po wpisaniu w Google pytania „dlaczego słuchasz muzyki” można znaleźć wiele stron, na których internauci dzielą się swoimi przemyśleniami. Na jednej z nich, gdzie znajduje się forum poświęcone temu zagadnieniu, czytamy:

 

Muzyka budzi we mnie wiele uczuć. Radości, smutku, gniewu... i jeszcze wielu, wielu innych. Słucham jej, gdy mam jakieś problemy: żeby o nich zapomnieć (najlepiej gdy jest to muzyka radosna i pełna szczęścia), gdy jestem rozgniewana, to słucham tej wściekłej, żeby jakoś dzięki jej rytmom odreagować negatywne uczucia, gdy jestem szczęśliwa, słucham muzyki o miłości, bo miłość sprawia, że jestem jeszcze szczęśliwsza... A gdy chcę po prostu pomyśleć, pomarzyć – słucham tej spokojnej...[3]

 

Niebezpieczna uwodzicielka

           

Najprostszą odpowiedź na pytanie: „Dlaczego śpiewamy, gramy, słuchamy muzyki?” sprowadzić można do dwóch wyjaśnień: bo muzyka sprawia przyjemność i muzyka porusza. W wielu językach to drugie wyjaśnienie kryje cenną dwuznaczność, rytm porusza bowiem ciało, a melodia (i harmonia, taka jak w tradycji europejskiej klasyki) – serce („rozczula”).

Skala doznań wzbudzanych przez muzykę rozciąga się od ledwo odczuwanej przyjemności z miłego szumu po ekstazę wywołaną porywającym utworem (w drugą stronę może sięgać od denerwującego hałasu po irytującą, brzydotą kakofonię). Jak ustalili neurolodzy, muzyka sprawia przyjemność i likwiduje strach, dlatego przyciąga i pociąga z niezwykłą siłą. „Dowody” na niezwykłą siłę jej oddziaływania możemy znaleźć już w mitach.

           

Historię Odyseusza, przynajmniej z grubsza, zna chyba każdy. W czasie swojej wędrówki bohater ten znalazł się w pobliżu wyspy, na której mieszkały syreny. Śpiew ich przyciągał żeglarzy, którzy ginęli, wpadając na skały. Odyseusz chciał usłyszeć ich śpiew, ale chciał też przeżyć, rozkazał więc przywiązać się do masztu, a swoim towarzyszom kazał zalepić uszy woskiem, by nie słyszeli czarodziejskiego śpiewu syren. Ciekawe, że dziś podobne sytuacje mają miejsce dzięki walkmanom i iPodom – młodzi ludzie, słuchając muzyki podczas jazdy na rowerze, dają się jej wciągnąć tak bardzo, że wjeżdżają pod samochód albo potrącają pieszych.

           

Inny bohater, Orfeusz, według mitologii greckiej swoim cudownym śpiewem i grą na lirze oddziaływał nie tylko na ludzi, ale też uspokajał dzikie zwierzęta i złe duchy w piekle. Z kolei Amfion – poeta oraz muzyk o nieprzeciętnych zdolnościach gry na lirze – swoją grą oczarował kamienie, które same ułożyły się w mur o siedmiu bramach, odpowiadających siedmiu strunom liry. Na marginesie warto przypomnieć wprost przeciwny przykład biblijnego Jerycha, którego mury zawaliły się pod wpływem hałasu.

Jeszcze inne przykłady znajdujemy w mądrości ludowej. Tak oto według podania spopularyzowanego między innymi przez braci Grimm, grający na flecie „szczurołap z Hameln” miał muzyką zwabić w zasadzkę szczury. Kiedy jednak odmówiono mu zapłaty za dobrze wykonane zadanie, wykorzystał sprawdzony już na szczurach sposób do wyprowadzenia w nieznane wszystkich dzieci skąpych mieszkańców miasta Hameln. Podobną siłę oddziaływania w XX wieku miał rock – pierwsza w historii muzyka grana przez młodzież dla młodzieży. Odciągnęła ona młodzież od tej muzyki, jakiej w przeszłości słuchała razem z pokoleniem rodziców.

 

 

Rys. 5. Odyseusz, rysunek ze strony: http://jubilicious.deviantart.com/gallery/

 

 


Rys. 6. Szczurołap, ilustracja do książki Kate Greenaway

 

Czarownica

           

Każdy medal ma dwie strony. Muzyka nie tylko koi, pozytywnie nastraja, ale może też być źródłem hałasu. Począwszy od XIX wieku człowiek zaczął żyć w hałasie, obecnie hałas stał się niemal symbolem współczesności. Zalewa nas nie tylko huk maszyn i urządzeń, ale i fala dźwięków o nadmiernej głośności, a uszu nie sposób zamknąć przed niechcianymi dźwiękami. Rozchodzą się ze wszystkich stron jak zapachy i fizycznie nie można od niech się uchronić. Kiedyś muzyka była rzadkością – dziś jest uciążliwym, stałym towarzyszem, bo w jej rytm robi się zakupy, sprząta, odrabia lekcje, biega. Od czasu, kiedy wynaleziono głośniki, które można zamontować gdziekolwiek lub przenosić ze sobą w postaci słuchawek, ludzie dosłownie toną w dźwiękach, chociaż nie zawsze mają na to ochotę.

           

Muzyka bywa nawet torturą – tak właśnie wykorzystywano ją w starożytnych Chinach. Po podobne rozwiązania sięgano też w więzieniu na Kubie w Guantanamo (Por.: Gwizdalanka 1987)

           

Muzyka nastraja: porusza i zachwyca, a w efekcie nawet uwodzi; niekiedy też oszukuje lub pozbawia woli, działając jak narkotyk. Reklamy i filmy są pełne dźwięków mających podnosić adrenalinę, wzruszać, skłaniać do płaczu albo zachęcać do zakupów. Skoro tło muzyczne może nastrój poprawić lub zepsuć, to muzyka może wręcz decydować o powodzeniu – lub klęsce – danego przedsięwzięcia. Stąd właśnie muzyka w filmie i reklamie. Film, telewizja, gry komputerowe – wszystkim tym ruchomym obrazom zazwyczaj towarzyszy ścieżka dźwiękowa. Producenci decydują się na niemałe koszty zamówienia u kompozytora utworów, a potem nagrania ich z wielką orkiestrą, bo dzięki temu widz znacznie intensywniej przeżywa obrazy. Efekt staje się silniejszy.

O tym, jak znacząca dla ogólnego wrażenia jest towarzysząca obrazowi muzyka, przekonał się pewien człowiek, który wybrał się na wycieczkę do Wielkiego Kanionu w Colorado. Opowiadał, że – ku swojemu zaskoczeniu – przeżył rozczarowanie. Dlaczego? Dopiero po dłuższej chwili uświadomił sobie, że ilekroć oglądał zdjęcia z Kanionu w telewizji – zawsze towarzyszyła im muzyka. A w naturze, na miejscu, panowała cisza.

 

Malarka i poetka

 

Również w teatrze, podobnie jak w filmie i w telewizji, wielką wagę przywiązuje się do muzyki. Towarzyszy ona spektaklom teatralnym od stuleci. Najsławniejszą muzykę teatralną napisał Edvard Grieg do dramatu Henryka Ibsena Peer Gynt.

 

Przykładowe nagrania:

Edvard Grieg,

Poranek (fragment),

Śmierć Azy (fragment),

Pieśń Solwejgi (fragment),

oraz W grocie Króla Gór z suit orkiestralnych Peer Gynt (fragment).

 

Poranek (Allegretto pastorale) – w oryginale jest to preludium do IV aktu dramatu Ibsena. Z założenia utwór jest „obrazem” wznoszącego się nad horyzontem, rozpalonego słońca, ilustruje wschód słońca na pustyni w północnej Afryce (bohater znajduje się w Maroku).
Jedyne jednak, co można by potraktować jako aluzję do Afryki, to powierzenie głównego motywu instrumentom dętym drewnianym: główną melodię intonują flet i obój. Od strony muzycznej mamy tu narastanie od sola do tutti orkiestry oraz ponowne wyciszenie i uspokojenie nastroju.

 

 Śmierć Azy (Andante doloroso) – w oryginale towarzyszy scenie, w której Peer Gynt, opowiadając bajki, chce ulżyć umierającej matce (zakończenie III aktu). Utwór w tonacji h-moll, w fakturze chorałowej („chóralnej”) grany jest przez same instrumenty smyczkowe. Dramaturgia jego narasta (motyw powtarzany coraz wyżej i coraz głośniej) do kulminacji w połowie utworu – po czym zamiera (motywy grane coraz niżej i coraz ciszej).

 

 Pieśń Solwejgi (Andante) – po latach wędrówek Peer Gynt wraca do Solwejgi, która oczekiwała go  mimo jego niewierności (IV akt). Krótki wstęp i zakończenie otaczają dwuzwrotkową pieśń, składającą się z elegijnej zwrotki (a-moll, 4/4) i tanecznego refrenu (A-dur, 3/4). 

 

  W grocie Króla Gór (Alla marcia e molto moderato)

– ilustruje scenę (w II akcie), w której Peer Gynt wkrada się do groty Króla Gór (jego kroki ilustrują na samym początku cicho grające wiolonczele i fagoty). Stopniowo orkiestra powiększa się (pojawiają się trolle i karły), tempo przyspiesza (trolle i karły gonią Peera Gynta), aż do prestissimo i kulminacji na samym końcu utworu. Podobnie jak późniejsze Bolero Ravela, cały utwór zbudowany jest na jednym motywie, wielokrotnie przetwarzanym w różnych obsadach instrumentów i w narastającej dynamice.           

 

Czas na własne odkrycia     

 

Jednym z proponowanych zadań dla uczniów jest określenie skojarzeń dotyczących wysłuchanej muzyki. Następnie uczniowie mogliby wymyślić scenę filmową, do której ta muzyka by pasowała. Nie podając też tytułów utworów E. Griega uczniowie mogliby znaleźć w Internecie odpowiednie ilustracje do wysłuchanej muzyki. Dopiero po wykonaniu tych zadań należy w ogólnych zarysach przedstawić założenia i tytuły utworów, nie wnikając jednak w chronologię wydarzeń dramatu Ibsena ani w szczegóły akcji dramaturgicznej. Ważne jest raczej uświadomienie uczniom, jak wiele uczuć i treści muzyka może wyrazić. Warto też przy okazji zwrócić uwagę nie tylko na różnorodność wyrazową utworów, ale i na różnorodność ich budowy formalnej, na to jak rozmaicie można ułożyć dramaturgię czterominutowej miniatury.

 


Rys. 7. Poranek. Ilustracja ze strony: http://www.kattingelandsby.dk/Kattinges-Historie1.html

 

 

Fubini E., 2002, Historia estetyki muzycznej, „Musica Iagellonica”, Kraków.

Gwizdalanka D., 1987, Dźwiękowe wojny, „Ruch Muzyczny” nr 19.

Jachimecki Z., (oprac.), 1954, Karola Kurpińskiego dziennik podróży 1823, PWM, Kraków.

Lipka K., 2005, Słyszalny krajobraz. Szkice o powiązaniach muzyki i literatury – od Abelarda do Rilkego, Nowy Świat, Warszawa.

Mozart W. A.,1991, Listy, przekł. I. Dembowski, PWN, Warszawa.

Rolland R.,1924, Wycieczka w krainę muzyki przeszłości, przekł. F. Mirandola, Wydawnictwo Polskie, Lwów–Poznań.



[1] J. du Bellay, Les Regrets (Żale), sonet nr 12, tłum. D. Gwizdalanka.

[2] Marcin Luter w liście do Ludwiga Senfla, 1530; cyt. za: E. Fubini, Historia estetyki muzycznej, „Musica Iagellonica”, Kraków 2002, s. 140–141.

[3] http://zapytaj.com.pl/Category/001,003/2,7437500,Lubisz_sluchac_muzyki_i_dlaczego.html (dostęp 31.08.2011).