SNM

Zmiana siedziby SNM2023-10-29

więcej »

Wielkie podziękowania dla Pani Haliny2023-07-11

więcej »

Zmarł Zbigniew Ciechan2021-02-03

więcej »

zobacz wszystkie aktualności

Newsletter

Podaj nam swój e-mail, jeśli chcesz otrzymywać aktualności

Wychowanie Muzyczne » Czytelnia » Muzyczne ojczyzny

Muzyczne ojczyzny

Autor: Grzegorz Michalski

 

W maju bieżącego roku we Wrocławiu i Książu, w ramach projektów Europejskiej Stolicy Kultury, odbyło się 6. Europejskie Forum Muzyki – Muzyczne ojczyzny: Nowe terytoria (European Forum on Music – Musical Homelands: New Territories). Podjęło ono fundamentalne problemy współczesnej kultury, poszukiwania jej tożsamości w tym, co związane jest ze wspólnotowością i zakorzenieniem w tradycji określonej jako „muzyczna ojczyzna”, oraz w tym, co określono jako „nowe terytoria” (dźwiękowe języki nowej muzyki, muzyka innych kultur, globalna kultura popularna i nowoczesne technologie). Prezentujemy treść jednego z referatów wprowadzających do tego ważnego wydarzenia z zakresu kultury muzycznej.

***

 

Muzyczna ojczyzna. Nie ma wątpliwości – każdy z nas nosi ją w sobie. To dźwięki, pieśni, harmonia zamierzchłego dzieciństwa – czasu, którego pamięć nie sięga. Tego nie zmienimy, choćbyśmy – poddani kształceniu, rozwinięci ku muzycznej erudycji i bogaci w doświadczenia i głębokie przeżycia wieku dojrzałego – lekceważyli wspomnienie wczesnych kołysanek. Dziś wiemy, że już w dzieciństwie dźwięk był naszą drogą porozumienia z otaczającym światem. Zanim powiedzieliśmy pierwsze słowo, rozpoznawaliśmy frazę, barwę, brzmienie domu, głos matki. Wiemy, choć nie pamiętamy. Ale psychologia rozwojowa to potwierdza, więc nie możemy przeczyć, że tak właśnie było. Z czasem dojrzałość wzbogaciła naszą „muzyczną ojczyznę” o Chopina, Bacha i Lennona. Zatem nasza „muzyczna ojczyzna” może się rozszerzać o przyswajane nowe dzieła, nowe doświadczenia.

 

W ostatnich miesiącach coraz częściej doświadczamy także zderzenia różnych kulturowych tradycji. Problem „innego” staje przed nami w całej okazałości. Co to znaczy? Polski muzykolog, w latach 80. wiceprzewodniczący Międzynarodowej Rady Muzycznej, prof. Jan Stęszewski, pisze:

 

Im dalej w przeszłość, tym częściej oceny obcej muzyki były negatywne, niechętne; im bliżej naszych czasów, tym częściej pojawia się zainteresowanie lub wręcz zafascynowanie odmiennością.

 

 Jednak

 

próby uzasadnionego wartościowania […] są bardziej domeną rozważań nauki niż potocznej, zarazem sprawiedliwej świadomości i praktyki, czego wyraźną konsekwencją są arbitralne sądy, solipsyzmy, szowinizmy, kulturocentryzmy, nietolerancyjności itd. (Stęszewski 1978, s. 222 i in.).

 

Co wobec tego robić? Uczeni już od z górą półwiecza grzmią na temat równouprawnienia kultur, czego wyrazem może być pogląd Margaret Mead, w myśl którego „każda kultura jest usprawiedliwionym sposobem ekspresji tkwiących w naturze ludzkiej możliwości”. Niestety, nie poszły za tym żadne próby porównawczego zbadania kultur muzycznych ani tym bardziej analizy jakościowe, objaśniające możliwe sposoby wartościowania. Być może przed półwieczem problem był za trudny, potem stał się niewygodny, wreszcie politycznie niepoprawny. I taki pozostaje do dziś. Niewiele pomogą nam protesty skądinąd świetnego znawcy i badacza kultur zamorskich, Francuza Alaina Danielou, że harmonika europejska jest kolonialistyczną metodą muzycznego prania mózgów ludów z innych kręgów kulturowych. Według niego

 

ludy, które w zakresie drogiej im muzyki zostały upokorzone i zmuszone do uległości, z największym trudem uzyskują utraconą równowagę (Danielou 1975).

 

Jan Stęszewski podjął ryzykowną i wyczerpującą próbę przeanalizowania interesującego nas problemu wartościowania kultur. Po drobiazgowych dociekaniach doszedł do wniosku, że

 

aksjologia w skali wszystkich kultur muzycznych winna znaleźć takie wartości, które są do zaakceptowania przez nie wszystkie. Chodzi o aksjologię pozwalającą na porównania i wartościowania interkulturowe.

 

Zaraz jednak dodał:

 

Nie odważam się podjąć dyskusji, czy istnieją, czy nie istnieją uniwersalia w zakresie wartościowania sztuki, kultury artystycznej, dzieł muzycznych, np. w sensie ponadprzestrzennych i ponadczasowych idei piękna Platona (Stęszewski 1978, s. 233).

 

Trudno przeczyć, że wskazanie konkretnego desygnatu platońskiej idei piękna zakrawa na utopię, zatem muzykologia, a nawet jej etnograficzna specjalność, niewiele nam pomogą. Dla socjologa

 

z „innym” mamy do czynienia w sobie samym, w kulturze, do której przynależę, o „innym” mówimy, gdy mamy na myśli inną kulturę. Wszystkie te trzy aspekty „innego” są ze sobą powiązane i jak mówimy o jednym, często myślimy o drugim i trzecim (Rosińska 2002, s. 25).

 

Zatem inny we mnie to ten, który nie oswoił się z nowym brzmieniem, nową ideą porządkującą świat dźwięków, zwykle z nową muzyką. Zmierzyć się z tym innym we mnie – to zadanie twórcy.

           

Inny w mojej kulturze to także ten, który mnie zesłał do niszy, wyznawca muzycznej tapety o słowniku ograniczonym do kilku westchnień i przekleństw. To liczna klientela mediów zlizujących pył z pantofelków gwiazdek i gwiazdorów show-businessu. Na szczęście mamy podstawy wierzyć, że zamiana mózgu na numer konta bankowego nie wszystkim Europejczykom dogadza i „nisza” z wysoką kulturą, zwłaszcza muzyką, to tylko jeden z wielu współczesnych zabobonów.

           

Trzeci „inny” to ten z odmiennej od mojej kultury. Socjologia ostrzega, że

 

najostrzejsze, najpoważniejsze i najgroźniejsze konflikty nie będą się w tym nowym świecie (czyli w nadchodzącym wieku ciemnoty) toczyć między klasami społecznymi, biednymi i bogatymi czy innymi grupami, zdefiniowanymi w kategoriach ekonomicznych, ale między ludami należącymi do różnych kręgów kulturowych (Huntington 2001, s. 18).

 

Jednak doświadczenie potoczne, ale także refleksja naukowa podpowiadają, że kultura jest siłą, która zarazem dzieli i łączy. I nie jest to kwestia walki z barbarzyństwem, gdyż ono występuje w każdej kulturze – walka z nim powinna się toczyć w każdym z nas. Ale czy rzeczywiście się toczy? Zapewne w niektórych z nas tak, i takiego człowieka Ortega y Gasset nazwał „człowiekiem wybranym”, w odróżnieniu od „człowieka masowego”. Otóż człowiek wybrany (dziś pewnie powiedzielibyśmy „mieszkaniec niszy”)

 

to nie ktoś butny i bezczelny uważający się za lepszego od innych, lecz ten, który wymaga od siebie więcej niż inni, nawet jeśli nie udaje mu się tych wymagań zaspokoić (Gasset 1982, s. 9).

 

Postulat „wymagania od siebie” nie jest trudny do spełnienia dla ludzi urodzonych w naszej części świata. Ponad ćwierć wieku temu Leszek Kołakowski stwierdził, że „wyróżniającą cechą kultury europejskiej w jej dojrzałej formie jest jej zdolność do kwestionowania samej siebie” (Kołakowski 1984, s. 14). Stawiając własnej kulturze, czyli sobie samemu, trudne pytania, podejmujemy trud poszukiwania odpowiedzi. Jednak

 

respekt dla innych kultur, czyli rozumienie ich w ich własnych terminach, nie tylko nie jest do końca możliwe, wymaga bowiem życia w tych kulturach, czyli bądź stania się innym, czyli sobie obcym, bądź rozdwojenia: bycia sobą i obcym jednocześnie, ale rodzi też problem porozumiewania się kultur pomiędzy sobą (Rosińska 2002, s. 32).

 

Trafna uwaga. Praktyka dnia codziennego mówi nam, że między niektórymi kulturami kontakt bywa względnie łatwy, między innymi wręcz przeciwnie. Niestety, nauka niewiele ma na ten temat do powiedzenia, ale przyznaje, że pełne zrozumienie odmiennej kultury to utopia. Nie możemy jednocześnie żyć we własnej i odmiennej „muzycznej ojczyźnie”, możemy jedynie podejmować wysiłek zrozumienia, choć zapewne będzie ono następowało na poziomie refleksji, czyli w języku opisującym kulturę, a nie w języku kultury. Na fundamentalne pytanie, po co to robić, znamy odpowiedź: można być „ja” tylko dzięki jakiemuś „ty”. Mądrzy ludzie wiedzieli od dawna, że „dopiero porównując siebie z innymi, doświadczam tego, co we mnie indywidualne” (Dilthey 1982, s. 291).

           

Nie zmienimy swojej muzycznej ojczyzny, chyba że chcielibyśmy się jej wyrzec. Jednak cechą naszej własnej, europejskiej kultury jest zdolność podejmowania wysiłku poznania innych. Na tej drodze właśnie dowiadujemy się prawdy o sobie i jednocześnie zbliżamy się do innych. Czasem nawet znajdujemy się od nich tak blisko, że połączenie wydaje się tylko kwestią małego kroku. Tylko nasza muzyczna ojczyzna musi nieco się rozszerzyć.

 

 

 

  • Danielou A., 1975, Die Herrschaft der Harmonie oder das Ende einer Gehirnwäsche,  „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, der August.
  • Dilthey W., 1982, Pisma estetyczne, PWN, Warszawa.
  • Gasset J. O., 1982, Bunt mas i inne pisma socjologiczne, PWN, Warszawa.
  • Huntington S., 2001, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, Warszawa.
  • Kołakowski L., 1984, Szukanie barbarzyńcy. Złudzenia uniwersalizmu kulturalnego, [w:] Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań, London.
  • Rosińska Z., 2002, Czy możliwy jest dialog międzykulturowy?, [w:] A. Matracka-Kościelny (red.), Wokół kategorii narodowości, wielokulturowości i uniwersalizmu w muzyce polskiej, Związek Kompozytorów Polskich, Stowarzyszenie Ogród Sztuk i Nauk, Warszawa.
  • Stęszewski J., 1978, Problem wartościowania kultur muzycznych, [w:] L. Polony (red.), Muzyka w kontekście kultury. Spotkania Muzyczne w Baranowie. Ars nova – ars antiqua, PWM, Kraków.