Strona 1 z 1

Muzyka, M. Rykowska, Z. Szałko, "Operon" (gim.)

PostWysłany: 18 Sie 2010, 17:13
przez Moderator
Nie posiadamy i nie znamy opublikowanej recenzji tego podręcznika. Jeżeli jest Państwu znana, prosimy o jej wskazanie. Prosimy o Państwa własne opinie.

Re: Muzyka, M. Rykowska, Z. Szałko, "Operon" (gim.)

PostWysłany: 10 Maj 2011, 21:38
przez Moderator
Podręcznik przedstawia dzieje muzyki w tradycyjnym porządku epok. Odnośne rozdziały zawierają krótkie, ogólne wprowadzenia do poszczególnych epok, a następnie podejmują zagadnienia tyczące muzyki i kultury muzycznej. Po każdym rozdziale zamieszczono odcinki Zasady muzyki. Podręcznik zamykają: Śpiewnik oraz Tabele muzyczne i Słowniczek muzyczny. Ogólne założenie takiej struktury podręcznika jest bez wątpienia trafne. Naturalność logiki tej struktury podważają jedynie Zasady muzyki, które sztucznie wplatane są w tok historyczny oraz podejmują kwestie dość przypadkowe i marginalne (np. przedtakt, taktowanie, skróty pisowni muzycznej), niekiedy nieczytelnie je wyjaśniając (np. „gama to skala z określoną co do wysokości grupą dźwięków”, s. 18). Ewentualna powtórka z podstaw teorii muzyki mogłaby tworzyć osobny rozdział lub stanowić aneks.

Dobór zagadnień historycznych jest spójny i reprezentatywny. Pozwala on ukazać założenia, specyfikę i najważniejsze motywy estetyczne kolejnych epok. Zagadnienia przedstawione są w sposób wyważony zarówno co do objętości, jak i treści: przy niewielkich rozmiarach nie mają cech szkicu czy notatki, a wykazują znamiona kompletności w uchwyceniu kwestii podstawowych. Niekiedy brak im jedynie jednoznaczności i precyzji sformułowań.

Uzupełnieniem tekstu głównego są Ciekawostki. Pożyteczna idea pewnego „ożywienia” narracji (nieco „z przymrużeniem oka”) w wielu miejscach została jednak potraktowana opacznie, gdy treść tyczy kwestii lub dzieł zasadniczych (niemających bynajmniej charakteru „ciekawostek”): mitu o bożku Panu, malarstwa dźwiękowego, Das Wohltemperierte Klavier, Kunst der Fuge czy nurtu wykonawstwa muzyki dawnej.

Ogólnie dobre wrażenie, jakie robi podręcznik (w zakresie bogatej treści, doboru ikonografii, potoczystości narracji) podważają – liczne niestety – ułomności. Znaczną grupę stanowią błędy rzeczowe: „vianella” (s. 38) zamiast vilanella, „Henryk Schulz” (s. 57) zamiast Heinrich Schütz (spolszczanie imion jako zasadę trzeba odrzucić, inaczej będziemy pisali np. Jerzy Gershwin), „styl koncertujący, który polegał na prezentowaniu przez instrumentalistów w czasie koncertu swoich umiejętności wykonawczych” (s. 59), „klasycyzm wprowadził nową technikę komponowania – homofonię” (s. 77), określenie formy II części cyklu sonatowego jako „pieśń” (s. 78) zamiast „forma pieśni”, Elsner jako „jeden z pierwszych nauczycieli” Chopina (s. 84), „okres Młodej Polski jest również nazywany neoromantyzmem” (s. 137), zaliczenie Karłowicza do Młodej Polski (s. 138, 139), której przedstawicielem formalnie nie był, choć pozostawał jej bliski ideowo, określenie flamenco jako tańca (s. 171), „bandonion” (s. 171) zamiast bandoneon. [...]

Występuje także wiele stwierdzeń, które zwykle zawierają wprawdzie źdźbło prawdy, ale w proponowanym kształcie nie mogą być zaakceptowane: twierdzenie, że najważniejszą cechą notacji menzuralnej było to, że „ustalała dokładnie czas trwania poszczególnych nut” (s. 36); „Palestrina znany był z tego, że [...] stosował zapis nutowy, zwany nota contra notam [...], który pozwalał słuchaczowi mieć wrażenie, że słyszy akordy” (s. 49); „akompaniament w sonatach stanowiły instrumenty basowe (fagot, klawesyn, organy)” (s. 60); [...] Ponadto pojawiają się niedopatrzenia: np. z toku wywodu wynika, że klawesyn istniał przed klawikordem (s. 41–42), mało poglądowa jest seria dodekafoniczna – z tercjami, kończąca się tonalnym skokiem kwinty czystej (s. 140).

Niedosyt budzi omówienie jazzu: zbyt ogólnikowe, nieuwzględniające specyfiki tej muzyki (s. 151–152), brak jest rozróżnienia muzyki ludowej i stylizacji, w wyniku czego zespół Mazowsze „wykonuje muzykę ludową z różnych regionów Polski” (s. 167), a Czardasz V. Montiego jest przykładem węgierskiej muzyki ludowej (s. 170). Brak zasadniczych rozróżnień skutkuje także wymienieniem jednym tchem jako zespołów folkowych: Orkiestry św. Mikołaja, Golec uOrkiestry i Kwartetu Jorgi (s. 175).

Znaczne walory edukacyjne mają rozmaite zestawienia i tabele. W podręczniku zamieszczono kilkanaście takich „tabel”: obok standardowych i poglądowych (Podział nut – raczej: wartości rytmicznych, klasyfikacja instrumentów muzycznych) są też takie, które przedstawiają kwestie drobne i niewymagające układu tabelarycznego (Nuty [!] przedłużone za pomocą kropki, Dwie nuty jednakowej wysokości łączące się w jedną całość – przy czym owa wysokość nie jest pokazana, gdyż nuty przedstawione są bez pięciolinii) lub dość kuriozalne w założeniu (Rozmieszczenie nut w taktach, s. 201). I tu autorzy nie ustrzegli się niezręczności lub przeoczeń: zestawienie pt. Oktawy na klawiaturze (s. 202) nie zawiera nazw owych oktaw, tonacje C-dur/a-moll wpisano do tonacji krzyżykowych i bemolowych (tamże), w tabeli Główne elementy dzieła muzycznego (s. 204) zabrakło artykulacji. [...]

Dobór proponowanej do słuchania literatury muzycznej w poszczególnych epokach czy rozdziałach jest bardzo zróżnicowany: jaskrawo ubogi w odniesieniu do średniowiecza i renesansu (dziwi np. brak renesansowej mszy, utworów Gomółki i Wacława z Szamotuł), znacznie bogatszy w kolejnych epokach (choć i tu zaskakuje np. brak kompozycji Mozarta, romantycznej arii operowej, Debussy’ego, muzyki jazzowej czy umieszczenie piosenki Nie oczekuję dziś nikogo jako jedynego utworu z dorobku Lutosławskiego). Trudno zatem ocenić zestaw literatury muzycznej jako w pełni reprezentatywny.

Za uzupełnienie tego braku nie można uznać piosenek umieszczanych po kolejnych rozdziałach: Odys po starożytnej Grecji, Bardzo smutnej piosenki retro po starożytnym Rzymie, Kasztanów po romantyzmie czy Remedium po impresjonizmie (jakie jest uzasadnienie takiego zabiegu?). Podobnie proponowane uczniom do wykonania utwory z epoki nie mogą dać realnego wglądu w świat brzmieniowy średniowiecza, renesansu czy baroku i to z trzech przynajmniej powodów: proponowanej obsady (dzwonki, flet, keyboard, fortepian, gitara), braku odniesienia do wersji pod tym względem wiarygodnych, umiejętności wykonawczych uczniów. [...]

Tok narracji jest rzeczowy, sięgający do terminologii muzycznej, podany w ciekawej i przystępnej formie. Koncentruje się na tendencjach, procesach, rodzajach muzyki i gatunkach, w które dopiero – w osobnych notkach – wpisane zostały sylwetki i dokonania kompozytorów. Ujęcie takie pozwala niejako snuć pewną opowieść (o dziejach muzyki), nadaje przekazowi potoczystość i przejrzystość w przedstawianiu następstwa zjawisk. [...] Autorzy nie ustrzegli się tu błędów: stwierdzenia istnienia w starożytności „uczelni muzycznych” (s. 9); traktowania fidel jako rzeczownika rodzaju męskiego (s. 24) zamiast żeńskiego; w tekście Bogurodzicy: „Bożyszcze” zamiast „Bożycze” (s. 31), „wirtuozerski” zamiast wirtuozowski (s. 172), objaśnienie cis, dis itd. jako „nazw podwyższonych krzyżykiem o półton” (s. 203).

Charakterystyczną cechą podręcznika jest dobre rozplanowanie całości i uwzględnienie najistotniejszych zagadnień z dziejów muzyki. Muzyka jawi się tu jako ważny składnik kultury, a zarazem dziedzina posiadająca własne oblicze. Z treścią omówień nie koresponduje jednak dobór odnośnej literatury muzycznej, która wymaga zasadniczego uzupełnienia. Niezbędna byłaby także gruntowna korekta merytoryczna i językowa (znaczna ilość błędów podważa wiarygodność przekazu).

Przytoczone opinie pochodzą z recenzji Rafała Ciesielskiego Gimnazjalne podręczniki do muzyki (2) zamieszczonej w „Wychowaniu Muzycznym” nr 2/2011, s. 56-59. Zapraszamy do zapoznania się z całością recenzji na http://www.wychmuz.pl/artykul_ar_22.html